Kolorowi Przyjaciele - autor Melania

***
Mały Antracyt był bardzo smutny. Właśnie trwało jego przyjęcie urodzinowe, a on nie umiał się cieszyć. Tort, prezenty, przyjaciele…nic nie było w stanie poprawić mu humoru.
- Ech…Och…- stękał i wzdychał.
- Co się dzieje? Zapytała jego najlepsza przyjaciółka Akwamarynka.
- No właśnie! Co jest?! – dodał Ametyst.
- Bo…bo wy wszyscy jesteście tacy kolorowi…Ty Akwamarynko i wszyscy moi przyjaciele…Fuksja, Ametyst, Karmazynek, Lazurek, Magenta i Malachit…A ja? Jestem czarny…i taki jakiś…smutny…Ech…Och…
Antracyt usiadł w kąciku i zamknął oczy. Nie chciał się bawić, ani z nikim rozmawiać. Nagle usłyszał jakieś szepty. Zaciekawiły go bardzo, ale nadal nie chciał otworzyć oczu. Szepty narastały i narastały, a wraz z nimi rosła ciekawość Antracyta.
- No dobrze – pomyślał – otworzę jedno oko. Odrobinkę.
Antracyt uchylił ostrożnie powiekę. Widział troszkę niewyraźnie. Wokół niego kłębiły się jakieś postaci.
- Nie otwieraj oczu – usłyszał jakiś głos – Zaczekaj.
Antracyt troszkę się bał. Nie wiedział, co to za szepty i postaci.
-Chcemy ci coś podarować. To twoje urodziny. Powinieneś być szczęśliwy.
- To ode mnie – powiedział ktoś głosem Akwamarynki.
- A to ode mnie – zabrzmiał głos Ametysta.
Wszyscy przyjaciele podchodzili do Antracyta, delikatnie go dotykając. Fuksja, Karmazynek, Lazurek, Magenta i Malachit.
- A teraz otwórz oczy!
Kiedy Antracyt otworzył oczy, zdumiał się ogromnie. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
- Ja…ja jestem…
- Tak, przyjacielu. Jesteś kolorowy. Postanowiliśmy podarować ci odrobinę naszych kolorów. Każdego po trochu. To nasz prezent urodzinowy dla ciebie.
- Dziękuję! Dziękuję przyjaciele! Teraz jestem jak tęcza! Albo, jak kameleon! Mogę zmieniać kolory, kiedy tylko zechcę! Nareszcie jestem szczęśliwy!
***